Sprzedażą rządzi reklama. Zanim klient poczuje, że musi coś kupić, należy sprawić, by poczuł, że bez danego przedmiotu, czy usługi jego życie nie jest tak dobre jak mogłoby być. Zanim bowiem nastąpi kupno czegoś, osoba kupująca musi mieć świadomość co na tym zyska.
I tu naprzeciw przychodzi reklama, która podobno jest dźwignią handlu. Marketingowcy różnych firm często dwoją się i troją, by wymyślić nowe, chwytliwe hasło, które wyróżni ten konkretny produkt spośród wielu jemu podobnych.
Ponieważ rynek dla większości z nich jest już nasycony, nowym firmom coraz trudniej znaleźć klientów na swój towar. Dlatego też pomału zaczyna się obserwować tendencję do odchodzenia od wymyślania i tworzenia standardowych reklam, a zaczyna się walkę o przywiązanie klienta do konkretnej marki.
Może to być robione w różny sposób – może być tworzony kult marki (granie na snobizmie), można produkować urządzenia, które współpracować mogą tylko z innymi tej samej marki (to akurat zagranie wydaje się nie być fair, no chyba, że klient zdaje sobie z tego sprawę przed dokonaniem zakupu).
Można także tworzyć wizerunek marki, z którą klient będzie chciał się utożsamiać. I w ten sposób dochodzimy do zabiegu marketingowego, który znany jest od lat, ale realnie w reklamach wykorzystywany od niedawna. To nic innego jak snucie opowieści, czyli nie tylko sama reklama konkretnej rzeczy, czy usługi, ale obudowanie tego w jakąś historię (i nie chodzi tu o product placement w filmie, serialu czy innym programie telewizyjnym).
Zabiegi takie stosowane były chociażby przez jeden z serwisów aukcyjnych – chyba każdy pamięta te reklamy sprzed Wigilii.
Snucie opowieści w społeczeństwie występuje od dawna, jednak marketingowcy dopiero od pewnego czasu stosują storytelling.
Szkolenie z możliwości jego wykorzystania na potrzeby konkretnej firmy z pewnością sprawią, że zespół marketingu pozna zarówno zalety jak i wady tego narzędzia, a jeżeli zdecyduje się na jego użycie, to będzie wiedział w jaki sposób to zrobić, by firma odniosła z tego realną korzyść.