Najbardziej nieudany teambuilding ever!
Walutą współpracy w B2B jest zaufanie. Według badania „Diagnoza społeczna” profesora Czapińskiego Polacy są najbardziej nieufnym narodem w Unii Europejskiej. Kiedy więc spotykamy się po raz pierwszy z naszym potencjalnym klientem to tego zaufania naturalnie nie ma.
Zwykle jednak pierwsze minuty tworzą zaczątek porozumienia. Zaufanie jest niezbędne – bez niego klient nie ujawni się ze swoimi potrzebami i obawami, nie będzie też wierzył w nasze rekomendacje.
ZOBACZ NASZE SZKOLENIA:
Wyjazdy integracyjne to świetna metoda zacieśnienia więzi w zespole (szkolenia team building). Często pozwalają na przyjemne spędzenie czasu i jednoczesne rozwiązanie konfliktów lub problemów, które dręczą zespół. Na wyjazd integracyjny warto spojrzeć jak na proces, który ukierunkowuje pracowników na wspólny cel, poprawia komunikację, przekształca przywództwo z nadzoru w przewodnictwo.
Poznaj nasze przykładowe zabawy integracyjne:
Kiedy już przejdziemy przez ten trudny moment możemy z klientem porozmawiać o jego potrzebach. Nie zawsze klient wie czego potrzebuje – czasem łatwiej jest mu precyzyjnie określić czego chce uniknąć w kolejnym teambuildingu czy integracji pracowników. I tak od pewnego klienta usłyszeliśmy bardzo precyzyjnie scenariusz najbardziej nieudanego teambuidlingu – opowiedziany z intencją przestrogi stał się jednocześnie trochę zabawną, a trochę straszną historią – trudno powiedzieć czy prawdziwą – ale jak mawiają Włosi - „nawet jeśli to nie jest prawda to jest to dobrze opowiedziane”.
Jak więc wyglądał najgorszy teambuilding ever?
Pewna duża korporacja postanowiła przeprowadzić teambuilding w formacie incentive. Została zorganizowana pięciodniowa wycieczka do Egiptu. Pracownicy mieli się po trosze szkolić, po troszę zwiedzać, wziąć udział w dwóch krótkich prezentacjach zarządu, ale przede wszystkim dobrze się bawić. Punktem kulminacyjnym tej dobrej zabawy była gra scenariuszowa wykorzystująca lokalny koloryt. Otóż uczestnicy teambuildingu nie wiedzieli, że podczas wyprawy na pustynię gdzie czekała ich przejażdżka wielbłądami zostanie zainscenizowany napad terrorystów-nomadów. Napad miał być początkiem wspominanej gry scenariuszowej. Co gorsza nie wiedział o tym również CEO firmy. Teambuilding został zakontraktowany przez dział personalny, realizowany przez agencję eventową.
Wracamy do historii – uczestnicy znajdują się już na pustyni, wielbłądy są już przygotowane, osidłane, wszyscy dobrze się bawią, dowcipkują i spożywają ostatnie drinki przed utworzeniem karawany. Nagle zza wydmy wyjeżdża na wielbłądach oddział uzbrojonych w karabiny AK-47 terrorystów – nomadów. Ich wjazd w szokowane towarzystwo podobno wyglądał spektakularnie, strzelali w powietrze z Kałasznikowów, a chusty chroniące twarze przed wiatrem łopotały niczym na dobrej amerykańskiej produkcji filmowej.
Tu zaczyna się najlepsza część najgorszego teambuildingu ever: terroryści w łamanym angielskim informują, że biorą CEO jako zakładnika, mierzą do niego z karabinów i przygotowują sznur do związania rąk. W tym momencie dyrektor generalny klęka, zaczyna łkać i błagać, aby oszczędzili go – zaczyna mówić, ze ma żonę i dzieci, że oni na niego czekają, wreszcie w akcie desperacji wskazuje na dyrektora marketingu i mówi:
- jego weźcie – on nie ma rodziny, nikt na niego nie czeka!
W tym momencie aktorzy przebrani za nomadów już wiedzą, że teambuilding nie idzie zgodnie z planem, zdejmują chusty, podnoszą z kolan dyrektora, uspokajają go i informują, że są pracownikami agencji wynajętymi na rzecz tej imprezy firmowej. To wszystko dzieje się na oczach pozostałych kilkudziesięciu pracowników firmy...
Tak więc takiego wyjazdu klient sobie nie życzył i chciałby, abyśmy przygotowali propozycję możliwie daleką od tego scenariusza :) .