Dlatego w ostatnim czasie na rynku pojawiło się kilka firm specjalizujących się w organizacji tego typu przedsięwzięć, które za określoną opłatą wyręczą nas praktycznie we wszystkim. Jedną z ciekawszych opcji na udany wypad z integrującą się kadrą jest odegranie pewnego scenariusza.
Polega to na pewnej sekwencji zdarzeń, które po kolei mają miejsce, a pracownicy nie są niczego świadomi. Całość przebiega w sposób podobny do wydarzeń z filmu „Gra” z Michaelem Douglasem. Główny bohater zostaje tam uwikłany w szereg intryg i niebezpieczeństw nie mając pojęcia, że wszystko jest zaplanowane a jedyną osobą nieświadomą, że jest to gra jest on sam.
Tutaj naszym graczem stałby się cały zespół obserwowany bacznie przez jednego z kierowników. Scenariuszem, który najczęściej jest wybierany w tego typu imprezach jest tak zwane „porwanie”. Impreza firmowa zaczyna się najczęściej od fikcyjnego uprowadzenia szefa zespołu wliczając w to efektowne zatrzymanie busa, grożenie bronią przez zamaskowanych napastników i ewentualna kradzież kosztowności.
Akcja ma miejsce najczęściej z dala od cywilizacji, by utrudnić uczestnikom wezwanie pomocy czy zaczepienie osób postronnych. Prawdziwy teambuilding zaczyna się, gdy grupa traci telefony komórkowe i trzeba szybko myśleć, co dalej. Nagłe zniknięcie szefa pozwoli na wyłonienie się lidera, a baczne oko pozostającego w swojej roli kierownika wychwyci określone zachowania poszczególnych pracowników.
Kto będzie aktywnie szukał rozwiązań problemów, kto myśli poza schematami a kto będzie tylko biernie wykonywał polecenia będąc w szoku. Takie oderwanie od rzeczywistości przynosi często zaskakujące rezultaty. Kolejne wydarzenia, skrzętnie wcześniej zaplanowane tylko z pozoru będą przypadkowe. Nikt ani przez chwilę nie ma prawa pomyśleć, że coś jest udawane, w czym ogromna zasługa firmy prowadzącej.
Oczywiście na samym końcu wszystko zostaje wyjaśnione, szef się odnajduje i wtedy każdy zapewne odetchnie z ulgą uświadomiwszy sobie, że wszystko było tylko grą i właściwą imprezą aniżeli nieszczęśliwym wypadkiem w drodze na nią. Firmowe imprezy integrujące, teambuilding wchodzą więc na nowy poziom i nie oznaczają już wspólnego wypadu do klubu nocnego, rejsu statkiem czy ogniska po przejażdżce na quadach.