Praca z ludźmi sprawia, że spotkać się można z różnego typu osobami, a przez to i sytuacjami. Jednym z największych koszmarów pracodawcy może okazać się pracownik, który próbuje dojść swoich racji za pomocą Państwowej Inspekcji Pracy czy nawet Sądu Pracy. I o ile rzeczywiście łamane są jego prawa pracownicze, to takie zachowanie jest jak najbardziej odpowiednie, to w momencie, kiedy wymyśla on nieprawdziwe historie bo, na przykład mści się ponieważ nie dostał oczekiwanego awansu, lub dostał naganę, to w takim przypadku może on się stać prawdziwym utrapieniem. Nie dość, że dużo czasu (i oczywiście nerwów) będą nas kosztowały kontrole PIPu, to w dodatku namacalne koszty możemy ponieść w przypadku rozprawy przed Sądem Pracy.
Tu głównym kosztem (oczywiście jeżeli rozprawa zakończy się korzystnym dla nas wyrokiem) będzie opłacenie pełnomocnika reprezentującego nas przed obliczem sadu i dbającego o zapadnięcie korzystnego dla nas wyniku. Niestety nie może w tym zakresie osoby o wykształceniu prawniczym zastąpić kadrowiec, który odbył szkolenie z prawa pracy. Jednak zadbanie o to, by osoba zajmująca się kadrami takie szkolenie odbyła sprawi, że będzie pilnowała, by pracodawca działał w zgodzie z przepisami kodeksu pracy. A to z kolei zapewni pewność wygranej w trakcie rozprawy (jeżeli oczywiście do niej dojdzie), czyli uniknięcie zasądzenia wysokich odszkodowań na rzecz pozywającego.
Oczywiście, jeżeli pracodawca ma jednak coś za uszami, sam fakt przeszkolenia pracownika nie sprawi, że nagle wszystkie przepisy prawa pracy będą automatycznie stosowane. Wymaga to oczywiście nieco wysiłku i zapewne zmiany, bądź napisania od nowa niektórych obowiązujących procedur. W tym zakresie (zresztą w każdym związanym z prawem polskim) nieznajomość przepisów nie zwalnia z obowiązku ich przestrzegania. Pracodawca może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że narażony jest on na kary z powodu nieprzestrzegania zapisów prawa pracy. A dobrze do swojej roli przygotowany kadrowiec może go przed tym uchronić.